To jest chemia 2. Karty pracy ucznia z kartami laboratoryjnymi dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Zakres podstawowy - Opinie Na liście znajdują się opinie, które zostały zweryfikowane (potwierdzone zakupem) i oznaczone są one zielonym znakiem Zaufanych Opinii. Opinie niezweryfikowane nie posiadają wskazanego oznaczenia.
To jest chemia ZP , Chemia , Szkoły ponadgimnazjalne , Zasoby , strona 1 , dlanauczyciela.pl Klucze odpowiedzi (18) Sprawdziany (24) Żywność Film 24
Radiopasteryzacja nie zmienia smaku ani właściwości odżywczych produktu, sprawia, że dany produkt można dłużej przechowywać i wolniej się psuje. Promieniowanie nie jest w niej obecne, gdyż zostało tak dobrane, aby atomy stanowiące właściwą żywność nie przekształcały się w radioizotopy, które są promieniotwórcze.
Odpowiedzi (6) | Kategoria: Zdrowa Żywność Ostatnia odpowiedź: 13.06.2021 o 11:53 blocked zapytał(a) 06.05.2021 o 18:13 Opisz jakie choroby może powodować cukier w napojach lub żywność
Detergenty w kuchni. Detergenty to sole sodowe estrów kwasu siarkowego z wyższymi alkoholami; związki lub ich mieszaniny, które stanowią aktywny czynnik wszelkich środków czystości, takich jak szampony, proszki do prania, płyny do mycia naczyń, środki do mycia naczyń w zmywarkach itd. Liczba związków chemicznych stosowanych jako
Zbiór zadań „To jest chemia” zakres podstawowy – rozwiązania. Dział: Budowa atomu. Układ okresowy pierwiastków chemicznych. Budowa atomu. Numer zadania Rozwiązania. a) protony – 5 b) protony – 14 c) protony – 9 d) protony – 12
h66BpTC. Uczelnie Wymagania Czas trwania Przedmioty maturalne Terminy Specjalności Stopnie Tryb studiów Limity Progi Praca Trzeba wiedzieć Studia na kierunku chemia żywności to studia inżynierskie, których program kształcenia zazwyczaj trwa 3,5 roku (studia I stopnia) i kończy się uzyskaniem dyplomu inżyniera. Studia na kierunku chemia żywności Rok akademicki 2022/2023 Forma studiów stacjonarne, niestacjonarne Poziom studiów studia I stopnia Czas trwania 3,5 roku (studia I stopnia) Terminy rekrutacji Rekrutacja na uczelnie, które prowadzą studia na kierunku chemia żywności rozpocznie się 15 marca 2022 r. i potrwa do 25 września 2022 r. | chemia żywności - terminy rekrutacji > Uczelnie Studia na kierunku lub specjalności chemia żywności możesz podjąć na 1 niepublicznej (prywatnej) szkole wyższej w trybie stacjonarnym (dziennym) oraz niestacjonarnym (zaocznym) | chemia żywności - uczelnie > Opis kierunku Chemia żywności to kierunek, który obfitować będzie w szereg wykładów oraz przede wszystkim zajęć laboratoryjnych. To dzięki nim studenci nauczą się, jak wykonywać analizy składów produktów, które dopuszczane są do obrotu. By było to jednak możliwe, muszą oni dysponować rozległą wiedzą z pogranicza różnorodnych dyscyplin – fizyki, biologii czy oczywiście chemii. Praca po studiach Studenci poznają więc budowę produktów spożywczych pochodzenia roślinnego i zwierzęcego, dowiadują się, jakie dodatki mogą być dodawane do żywności, by zwiększyć jej przydatność do spożycia oraz uczą się, które z substancji są toksyczne, szkodliwe i absolutnie nie mogą być wykorzystywane w przemyśle rolno-spożywczym. Po zakończeniu kształcenia absolwenci mogą swoją zawodową przyszłość związać z instytucjami zajmującymi się analizą i kontrolowaniem żywności. WAŻNE TEMATY wymagania na kierunek chemia żywności na jakich uczelniach można studiować kierunek chemia żywności w jakich miastach dostępny jest kierunek chemia żywności jak wyglądają studia na kierunku chemia żywności? ile trwają studia na kierunku chemia żywności? jakie są inne kierunki z grupy chemiczne JAKIE PRZEDMIOTY ZDAWAĆ NA MATURZE? Maturzyści rozważający aplikacje na kierunek chemia żywności, powinni zapoznać się z wymogami rekrutacyjnymi, aby odpowiednio wcześniej zaplanować swoją ścieżkę kształcenia. Zasady rekrutacyjne mogą być zmienne i różnić się w zależności od wybranej uczelni. W przypadku uczelni niepublicznych, przyszli studenci mają obowiązek przedstawienia: dyplomu ukończenia studiów zaświadczenia lekarskiego wyników badań podania rekrutacyjnego *Wymagania mogą się różnić na poszczególnych uczelniach, dlatego koniecznie trzeba je sprawdzić na stronach rekrutacyjnych szkół wyższych. szczegółowe wymagania na uczelniach CHEMIA ŻYWNOŚCI - zasady rekrutacji Poziom i tryb studiów Specjalności / ścieżki kształcenia na kierunku chemia żywności Studia I stopnia JAK WYGLĄDAJĄ STUDIA NA KIERUNKU CHEMIA ŻYWNOŚCI? Przemysł chemiczny wpływa także na inne sektory gospodarki, przez co nieustannie rośnie zapotrzebowanie na specjalistów z tej dziedziny. Osoby, które aplikują na kierunek chemia żywności będą miały szansę zdobyć wykształcenie z zakresu nauk chemicznych i przyrodniczych oraz dodatkowo rozwinąć wiedzą na temat technologii żywności i przemysłu spożywczego. Program kształcenia zakłada także realizacje ciekawych warsztatów praktycznych, dzięki którym studenci podniosą swoje kwalifikacje zawodowe. 1. Typ i tryb studiów: Studia na kierunku chemia żywności możemy podzielić na: 1. Typ Studia I stopnia (inżynierskie) 2. Tryb: studia stacjonarne studia niestacjonarne Studia stacjonarne tzw. dzienne realizowane są bezpłatnie (w uczelniach publicznych), a program kształcenia realizowany jest od poniedziałku do piątku w siedzibie uczelni. Studia niestacjonarne w trybie zaocznym odbywają się zazwyczaj w weekendy od piątku/soboty do niedzieli, z kolei studia niestacjonarne w trybie wieczorowym (one czasami tylko z nazwy są wieczorowe, ale w praktyce zajęcia odbywają się przez cały dzień) realizowane są od poniedziałku do piątku. Zanim wybierzesz jednak studia niestacjonarne, pamiętaj, że wiążą się one z uiszczaniem opłat za czesne, oraz przed rekrutacją sprawdź w jakiej formie realizowane są studia zaocznej czy wieczorowej. 2. Zdobywana wiedza i umiejętności Ze względu na interdyscyplinarny program nauczania na kierunku chemia żywności, studenci będą mieli okazję zdobyć wszechstronną wiedzę z zakresu różnorodnych dyscyplin naukowych. Przede wszystkim skupią się na rozwijaniu kompetencji z obszaru chemii, nauk biologicznych oraz przyrodniczych. Ponadto dowiedzą się więcej na temat przetwórstwa i technologii żywności oraz zdobędą przygotowanie inżynierskie. Jako że studia będą miały charakter praktyczny, studenci rozwiną szereg cennych umiejętności. W ramach licznych warsztatów nauczą się organizować i zarządzać procesami wytwarzanie związków i preparatów chemicznych. Co więcej, poznają zasady analizowania właściwości chemicznych wybranych produktów spożywczych, co z powodzeniem wykorzystają podczas pracy laboratoryjnej. Studenci dowiedzą się także, w jaki sposób obsługiwać zaawansowaną aparaturę laboratoryjną. Podczas studiów będą mieli okazję rozwinąć zdolności językowe i nauczyć się specjalistycznej terminologii branżowej. ILE TRWAJĄ STUDIA NA KIERUNKU CHEMIA ŻYWNOŚCI? Studia na kierunku chemia żywności trwają roku (studia I stopnia). JAKA PRACA PO STUDIACH NA KIERUNKU CHEMIA ŻYWNOŚCI? Ukończenie studiów na kierunku chemia żywności otwiera wiele zawodowych drzwi i daje dużo możliwości rozwoju. Absolwenci, przede wszystkim mogą związać swoją przyszłość z przemysłem chemicznym i tym samym znaleźć pracę w laboratoriach chemicznych. Ponadto, idealnie odnajdą się podczas pracy w jednostkach kontrolujących jakość produktów spożywczych oraz w przedsiębiorstwach z sektora produkcji i technologii żywności. Dobrym rozwiązaniem może być także podjęcie pracy w koncernach rolno spożywczych lub założenie własnej działalności gospodarczej. Możliwości zatrudnienia po studiach na kierunku chemia żywności: koncerny rolno-spożywcze laboratoria chemiczne jednostki badawcze jednostki kontrolujące jakość produktów spożywczych firmy zajmujące się przetwórstwem żywności
zapytał(a) o 16:19 Posiada ktoś sprawdzian z chemii z działu Żywność? Pilnie potrzebuję sprawdzian +odpowiedzi z chemii Nowa Era dział- Żywność najlepiej grupa A i Odpowiedzi EKSPERTmiushi0 odpowiedział(a) o 16:54 nie wiem do której klasy Ci potrzebny ten sprawdzian, ale z Chemii Nowej Ery wszystkie testy są tutaj z tego co widziałem:1 klasa - [LINK]2 klasa - [LINK]3 klasa [LINK] kaka4466 odpowiedział(a) o 17:24: potrzebowałabym do 1 liceum Uważasz, że ktoś się myli? lub
Obecnie odpowiedź jest krótka: wszystko. Każda najdrobniejsza rzecz jest w stanie wpłynąć na nasze zdrowie fizyczne lub psychiczne. Możemy wymienić, przede wszystkim to, co nas otacza: wirusy, bakterie, grzyby, pasożyty, czynniki genetyczne, stres, ale także i głównie CHEMIA, która jest wszędzie: w lekach, w kosmetykach, w powietrzu, w środkach do sprzątania, a także w żywności. Oczywiście każde jej źródło jest naszym problemem i z to też nie jest tak, że wyłącznie chemia powoduje u nas choroby. Przyczyn upadku naszego zdrowia jest tyle co różnych chorób lub nawet więcej. Mimo to, postanowiłam poświęcić się tematowi chemii serwowanej nam w poszczególnych produktach żywnościowych, ponieważ uważam, że przedostanie się jej przez układ pokarmowy (do naszego organizmu) jest jedną z najgroźniejszych dróg. Bowiem wszystko, co zjemy zaczyna rozkładać się wewnątrz i zabijać nas od środka. Nie ma chyba gorszej formy zamachu na nasze zdrowie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, ile szkodliwych substancji potrafi znajdować się np. w produkcie, który jest przez nas spożywany codziennie przez wiele lat. Ktoś powie, że skoro nie zabił nas do tej pory to nic nam nie będzie? Otóż nie działa to w ten sposób. Są to dawki, które faktycznie nie zabijają od razu (przy silniejszych organizmach, być może wcale nie są w stanie nas uszkodzić), ale jeden związek chemiczny/syntetyczny połączony z drugim równie szkodliwym może spowodować straszne spustoszenie (a pamiętajmy, że nie wszyscy jesteśmy ludźmi o ,,końskim zdrowiu”). Ktoś inny napisze, że skoro produkty są dopuszczone do sprzedaży, to na pewno są bezpieczne. Nic bardziej mylnego. Oczywiście, produkty przechodzą różne procedury, jednak normy normom nie są równe. Jak wytłumaczyć fakt, że dopuszczone są u nas produkty z substancjami zakazanymi w innych krajach? W Japonii, Australii, USA? Czy ta sama substancja dla nas nie jest już szkodliwa? Na przykładzie kosmetyków, których są tysiące: Nie każdy kosmetyk jest zatwierdzany jako cały kosmetyk. Zatwierdzane i dopuszczane do obiegu są jego poszczególne substancje. Kosmetyków jest tak wiele, że nikt ,,nie bawi” się w sprawdzanie, czy poszczególne substancje występujące w danych produkcie, połączone ze sobą, nie tworzą szkodliwej substancji! To samo dotyczy żywności, ale przy tym rozwinę się bardziej przy konkretnych produktach. Mało tego, nikt też nie kontroluje, ile jemy i jak mieszamy produkty, które spożywamy. W przypadku np. szkodliwego fluidu sytuacja jest prostsza, bo jest to jeden (miejmy taką nadzieję) fluid na twarzy. Wiadomo jednak, że kiedy spożywamy na śniadanie serki, a po nich batonika, potem ,,zupkę chińską” to spożywamy niesamowite 'combo’ składników chemicznych. Kolejna osoba stwierdzi pewnie, że nie ma sensu tracić na to czasu i sprawdzać żywności, skoro wszyscy to jedzą i jakoś żyją, a poza tym, skoro chemii jest tak dużo wszędzie, to i tak nie ma to sensu. Otóż ma! I słowo 'jakoś’ żyją też nie jest tu bez znaczenia. Dlaczego mamy się godzić na to, aby JAKOŚ żyć? Czy nie chcemy być zdrowi i mieć szansę na spełnienie swoich marzeń? Szansy, aby jak najdłużej nacieszyć się swoimi bliskimi? Na logikę: Jeśli zostaną nam podane 4 szklanki z różnymi truciznami (chemia w: powietrzu, jedzeniu, lekach, kosmetykach) i mamy pewność, że po wypiciu 2, nasze szansę na poważną chorobę wzrastają do 50%, po wypiciu 4 do 100%, to pijemy je wszystkie? Jesteśmy samobójcami, lubimy ryzyko? Czy ograniczamy się do 2 lub 3? Pamiętajmy, że zawsze warto zadbać o swoje zdrowie wcześniej, niż potem się leczyć. Na koniec, chciałabym nadmienić, odpierając od razu argument o tym, że dzięki tym substancjom jedzenie jest smaczniejsze i tańsze. Ze smakiem różnie bywa, ale generalnie substancje koloryzujące nie nadają produktowi NIC poza kolorem. Trujemy się więc, tylko dlatego, że coś nam się podoba, bo ładnie wygląda. Substancje spulchniające moim zdaniem, w kruchych, twardych ciasteczkach też nie mają sensu, ale co kto lubi. Wiem jednak z doświadczenia, że da się upiec pyszne ciasto bez sztucznych dodatków. To samo tyczy się substancji konserwujących. Nikt mi nie wmówi, że nie można zrobić bez tego np. dobrego ketchupu, bo można! I takie ketchupy też stoją na półkach, tylko trzeba się lepiej, może dłużej porozglądać. A jeśli chodzi o cenę, to w większości przypadków produkty bez zbędnej chemii biją na głowę te drugie. Przykład budyniu z konserwantami ok. 2zł, przykład budyniu czystego: 70gr. Nie zawsze to , co droższe oznacza lepsze. Głównie płacimy za markę i chemię. W mojej ocenie, jeżeli zaczniemy zwracać większą uwagę, na to co kupujemy, producenci będą zmuszeni, do wyeliminowania szkodliwych substancji z naszej żywności, dzięki czemu smak się nie zmieni, co najwyżej daty ważności będą krótsze. Jeśli chodzi o informacje na temat składu produktów. Nie przeprowadzałam badań, opieram się jedynie na informacjach do tej pory ujawnionych.
Pożywienie jakie jemy, woda którą pijemy i się kapiemy, kosmetyki których używamy na co dzień, środki czystości do sprzątania w domu, powietrze którym oddychamy i urządzenia codziennego użytku, którymi się otaczamy wpływają na to, jak się czujemy, jak wyglądamy, jaki jest nasz stan psychiczny, jak radzimy sobie z życiem. Przez większość życia nie zdajemy sobie z tego, że to co jemy, co pijemy, co nakładamy na nasze ciało, czym oddychamy i czym się otaczamy ma ścisły związek z tym, jak się rozwijamy, rośniemy, jak funkcjonuje nasz mózg i jaką mamy zdolność odpornościową. Na skutek tych czynników słabnie nasza odporność a nasz zatruty, spustoszony i osłabiony organizm radzi sobie coraz słabiej. Równowaga w organizmie zostaje mocno zachwiana i wtedy chorujemy, zapadamy na choroby układu odpornościowego, trawiennego, układu krążenia i układu oddechowego. Zapadamy coraz częściej na różnego typu alergie i choroby skórne. A otyłość stała się plagą, coraz mniej spędzamy czasu w ruchu, na powietrzu, coraz więcej jemy zatrutych pokarmów i coraz częściej jesteśmy narażeni na działanie elektrosmogu w domu, w pracy i na ulicy. Coraz częściej dopadają nas choroby cywilizacyjne i zbierają swoje żniwo. Zajrzyj do kuchni, do spiżarki i lodówki, przeczytaj etykiety na produktach spożywczych. Czy większość tych składników to chemia ? Konserwanty, barwniki, przeciwutleniacze, emulgatory… Nasze pożywienie powinno być naturalne i zrównoważone i wolne od składników przetworzonych i chemicznych. Jeśli przeczytasz uważnie etykiety przekonasz się, że większość wymienionych składników to dodatki do żywności a samego produktu jest niewiele !!! Substancje chemiczne w żywności Polepszacze, aromaty, zagęszczacze, barwniki i sztuczne konserwanty do czego służą ??? Po prostu mają sprawić atrakcyjny wygląd produktu, poprawić jego smak, kolor, zapach. Przedłużyć okres ważności do spożycia, spulchnić czy zagęścić …. to najważniejsze zadania substancji chemicznych. Ale czy ich potrzebujemy ??? My na pewno ich nie potrzebujemy ale PRODUCENCI, KONCERNY SPOŻYWCZE I KONCERNY FARMACEUTYCZNE - TAK. Zastanawialiście się dlaczego te substancje tam są i dlaczego normy je dopuszczają ? Odpowiedź jest prosta, chęć sprzedaży jak największej ilości produktów = chęć zysku i bogactwa. Szkodliwe substancje w żywności powodują zmieniają nasze reakcje chemiczne w organizmie, uzależniając nas od niektórych smaków i zapachów, nasz mózg się uzależnia i che potem tych substancji. A my ich ciągle w nieświadomości dostarczamy. Dotyczy to pożywienia, wody, kosmetyków i chemii gospodarczej i nie tylko ..... Gdy chorujemy musimy się leczyć, wtedy biegniemy do apteki i kupujemy leki, odzywki, witaminy i inne suplementy nabijając portfel KONCERNOM FARMACEUTYCZNYM. Wiele z tych substancji dodanych do żywności i kosmetyków może powodować lub nasilać problemy zdrowotne, np. reakcje alergiczne, żołądkowe, jelitowe astmę, zapalenia skóry, migrenę, katar sienny i nadwrażliwość sensoryczną. Związki chemiczne w żywności mogą prowadzić także do wzrostu ilości substancji toksycznych w ludzkim organizmie. Większość tych substancji nie została zbadana na długoterminowe działanie na nasze zdrowie. Nie wiemy jakie mają właściwości w połączeniu z innymi związkami – nie każda substancja jest szkodliwa od razu ale może się nią stać w połączeniu z inną, tworząc zagrożenie dla zdrowia. Substancje dodatkowe dodawane w żywności nie są objęte jednakowym prawem. Niektóre, dopuszczone do użycia w Polsce, są zabronione w krajach Unii, inne odwrotnie. Wynika to z tego, że substancje te podlegają ciągłym badaniom mającym stwierdzić ich właściwości i konsekwencje stosowania. Przykłady: Siadamy przed telewizorem i bierzemy chipsy, ciasteczka itp.... mówimy ..." ach jak uwielbiam te chipsy cebulkowe są takie pyszne, smak świeżej cebulki i delektujemy się smakiem "... Bierzemy pulchne żółciutkie ciasteczko, słodkie, i pachnące i rozkoszujemy się smakiem. Poprawia się nam humor i czujemy się szczęśliwi, ale to szczęście może zamienić się kiedyś w koszmar choroby !!! Bo te chipsy i ciasteczka w swym składzie nie mają żadnych wartościowych substancji. Większość składu produktu to bezużyteczne tłuszcze, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, spulchniacze, konserwanty, aromaty, barwniki. Jak to działa ??? Czujemy się dobrze jedząc je bo substancje w nich zawarte zadziałały na chemię naszego mózgu !!! Podnoszą na chwilę poziom cukru i hormony szczęścia, więc czujemy się wspaniale, potem już tylko pozostaje chemia w organizmie z którą musi się zmagać nasz organizm. Nasze kubki smakowe są sztucznie pobudzone, nasz system komórek węchowych ulega oszukaniu, nasz mózg to zapamięta i będzie chciał jeszcze !!! I dlatego za każdym razem gdy jesteśmy w sklepie nasz mózg kieruje nas do półki z chipsami lub ulubionymi ciasteczkami :) Nie dajcie się zwieść, że organizm tego potrzebuje, on został sprytnie oszukany by myślał, że to jest dobre !!! Weźcie sprawy w swoje ręce, czytajcie skład na opakowaniu i jeśli nie możecie sami upiec ciasteczek wybierajcie te, które nie mają szkodliwych substancji lub mają ich jak najmniej. Sięgamy po popularne serki smakowe i jogurty zbożowo - owocowe bo wiemy że są zdrowe i zawierają wapń i zdrowe zboża i owoce, ale czy na pewno ??? Z opisu na opakowaniu wcale nie wynika że te produkty są zdrowe .... mleko pasteryzowane czyli już mniej witamin, enzymów i wapnia, ziarna zbóż - niestety bardzo malutko a na pierwszym miejscu pszenica która zawiera gluten i jest najmniej wartościowym zbożem, owoce oczywiście znikoma ilość a na dodatek to nie czysty owoc, cukier - sprzyja otyłości. ► sztuczne wsady owocowe – owoce w jogurtach mogą być naturalne ale w większości są w znikomych ilościach i są to substancje wzbogacone o barwnik, aromat imitujący dany owoc, wsady owocowe mogą zawierać także cukier lub szkodliwy syrop glukozowo-fruktozowy. ► aromaty i barwniki – smak i wygląd serków i jogurtu jest uzależniony od dodania sztucznych związków chemicznych, smakowych np. waniliny zamiast naturalnej wanilii w jogurcie waniliowym i barwiących imitujących kolor danego owocu. ► zagęszczacze – gładkość i gęstość serki i jogurty zawdzięczają najczęściej substancjom zagęszczającym, tj. skrobia ziemniaczana, skrobia modyfikowana, żelatyna wieprzowa, pektyna, karagen, guma guar. Czy tą mieszankę można nazwać zdrowym jogurtem ? Oczywiście nie mówię o wszystkich produktach, bo są też takie które można nazwać jogurtem :) Ja wybieram jogurt naturalny i owoce dodaję sama - wtedy WIEM CO JEM Kolejny przykład to wędliny, które maja piękny kolor i cudownie pachną wędzarnią. Ale czy wszystkie ??? Większość z nich nie leżała nawet koło wędzarni, a pachną i smakują dzięki aromatowi dymu wędzonego :) Pomijam fakt dotyczący składu takiej wędliny, czyli tłuszcz, skórki, chrząstki, ekstrakty, zbożowe wypełniacze, barwniki i namiastka mięsa. Barwniki, aromaty, konserwanty,polepszacze, emulgatory… Znajdują się oprócz tradycyjnych produktach wysoce przetworzonych także w tych, które mogą wydawać się zdrowe. Na przykład w bakaliach, serach, płatkach zbożowych, kaszach, makaronach, wodzie i wielu innych produktach. Aby uniknąć jedzenia produktów ze szkodliwymi E - substancjami należy kupować produkty z pewnego źródła lub tych posiadających certyfikaty żywności ekologicznej. Należy dokładnie czytać etykiety na opakowaniach, słoikach, butelkach itp. pozdrawiam LadyBonaFide
Raport Najwyższej Izby Kontroli o substancjach dodatkowych w żywności, który ukazał się na początku stycznia, wywołał prawdziwą burzę zarówno wśród producentów jak i konsumentów żywności. NIK doniósł że przeciętny Polak wraz z dietą w ciągu roku spożywa ok. 2 kg dodatków, że najbardziej narażone na przekroczenie akceptowalnych ilości są dzieci w wieku do 10 lat, producenci używają zbyt dużo tych substancji (często w sposób nieuzasadniony) a krajowe organy kontrolne siedzą z założonymi rękami i temat dodatków mają w głębokim poważaniu. Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Główny Inspektor Sanitarny w odwecie od razu uspokajał, że przytaczane w raporcie dane nie mogą być podstawą do twierdzenia, że w przypadku populacji polskiej istnieje ryzyko przekroczenia dopuszczalnego, dziennego pobrania (ADI) dla substancji dodatkowych. GIS wyliczył podejmowane przez siebie działania w zakresie ochrony społeczeństwa przez dodatkami i podkreślał, że stosowanie substancji dodatkowych do żywności jest ściśle uregulowane na poziomie Unii Europejskiej (używane mogą być tylko te, które znalazły się w unijnym rejestrze i w ilościach ściśle tam określonych) a oceną ich bezpieczeństwa i zajmuje się Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ze stanowiskiem GIS można się zapoznać tu. Nie zabrakło także stanowiska producentów, w imieniu których wypowiedziała się Polska Federacja Producentów Żywności. Wedle PFPŻ, sensacyjne i pełne nieścisłości doniesienia NIK podważają wiarygodność systemu urzędowej kontroli żywności i bezpieczeństwa polskich produktów żywnościowych. Przeprowadzone badania są niemiarodajne i opracowane w sposób tendencyjny. „Gdyby instytucje kontrolne, łącznie z Europejskim Urzędem ds. Bezpieczeństwa Żywności, który decyduje o zasadach stosowania dodatków do żywności i gwarantuje ich bezpieczeństwo, chciały potraktować na serio to, co napisał NIK, nie patrząc na te wszystkie błędy, które tam się znajdują, to praktycznie produkcja żywności w Polsce i Unii Europejskiej musiałaby zostać wstrzymana” – podkreślił dyrektor generalny tej organizacji. Uspokajał też, że polska żywność jest całkowicie bezpieczna, również w zakresie stosowania dodatków do żywności, a reprezentatywne badania nie potwierdzają przekroczeń ADI. Z całością wypowiedzi można się zapoznać tu lub tu. I jak ma się w tym odnaleźć przeciętny konsument, zwłaszcza kiedy z okładki „Wprost” Ewa Chodakowska ostrzega: „Nie daj się otruć!” a tygodnik ten przedstawia raport – bazujący na raporcie NIK – zadając retoryczne pytanie: „Czy kiełbasa może zabić?„ Inne głosy w mediach w tym duchu można by mnożyć tu bez końca. Komu więc wierzyć? Kto ma rację? Czy rzeczywiście można się czuć bezpiecznie robiąc swoje codzienne zakupy w supermarkecie? Moją pierwszą i wręcz automatyczną reakcją na raport NIK była myśl, że NIK niepotrzebnie straszy ludzi bazując na ich panicznym strachu przed E-dodatkami (tak, tak – jak pokazują badania, Polacy w żywności najbardziej boją się właśnie dodatków i to bardziej niż GMO czy pestycydów). Przecież wszystko jest pod kontrolą – pomyślałam. Unijny reżim prawny w tym zakresie jasno mówi, jakie substancje, do czego i jakich ilościach można dodawać, a EFSA na bieżąco monitoruje i kontroluje dopuszczane substancje (reguluje to rozporządzenie nr 1333/2008). Producenci stosują się do tych wytycznych (o tych co świadomie łamią prawo tu nie mówię) a inspekcje ich kontrolują. Wiem, bo przecież spotykam się z tymi sprawami na co dzień. Wszystko więc ZNOWU rozbija się o świadomość konsumentów i czytanie etykiet! Każdy racjonalny konsument powinien chyba wiedzieć, że żywność przetworzona to nie jest najczęściej „samo zdrowie” (BTW: dodatków nie można dodawać do produktów nieprzetworzonych), więc jeśli ktoś nie ma ochoty spożywać E-składników, to może wybierać produkty bardziej ostrożnie a przede wszystkim czytać etykiety. Tak myślałam – w dużym uproszczeniu. A potem przeczytałam raport NIK….. Nie mogę powiedzieć, że zgadzam się ze wszystkim, co przeczytałam w raporcie, ale jedna rzecz naprawdę dała mi do myślenia. Czy informacja, jaką dostaje konsument o produkcie jest rzeczywiście wystarczająca? NIK dowodzi: „zachęcanie do czytania etykiet i dokonywania świadomych wyborów, przy obowiązujących wymogach w zakresie znakowania produktów oraz posiadanej przez konsumentów wiedzy w zakresie dodatków do żywności, tylko pozornie może sprzyjać realizacji celu pełnej informacji. Aktualnie z etykiety produktu żywnościowego konsument może się dowiedzieć jedynie jakie dodatki zastosował producent i to pod warunkiem, że producent użyje symboliki „E z numerem” (większość konsumentów posiada bowiem wiedzę, że dodatki do żywności oznaczane są za pomocą litery „E”). Jeżeli natomiast producent użyje drugiej dozwolonej formy znakowania, czyli nazwy substancji i jej funkcji technologicznej, to nawet wysoko wykształcony konsument będzie miał problem z zakwalifikowaniem składników do grupy dodatków do żywności„. Tutaj broniłam się myśląc, że co to różnica dla konsumenta, czy w wykazie składników będzie napisane „Neohesperydyna DC” czy „E 959”? Jeśli konsument chce jeść zdrowo, to nie sięga po produkty, które mają w sobie składniki o enigmatycznie brzmiących nazwach. A jeśli jest mu wszystko jedno, to będzie mu też obojętnie jakiej terminologii użyje producent w oznakowaniu. W raporcie NIK podkreślał też jednak wielokrotnie (a w zasadzie był to główny zarzut pod adresem prawa i organów kontrolnych), że główną słabością systemu jest brak identyfikacji ryzyka i zagrożeń wynikających z kumulacji wielu substancji dodatkowych w jednym produkcie czy kumulacji wielu dodatków pochodzących z różnych źródeł oraz ewentualnego działania i interakcji z innymi składnikami produktu, składnikami diety czy lekami. Tutaj myślałam jeszcze – no zaraz, przecież EFSA bierze to pod uwagę oceniając poszczególne dodatki i dopuszczając je do poszczególnych rodzajów produktów, dzięki czemu szacuje średnie spożycie w danej populacji. Przecież art. 14 ust. 4 rozporządzenia nr 178/2002 wyraźnie stanowi, że: „Podczas podejmowania decyzji, że środek spożywczy jest szkodliwy dla zdrowia, należy mieć na względzie: a) nie tylko prawdopodobne natychmiastowe i/lub krótkotrwałe i/lub długofalowe skutki tej żywności dla zdrowia spożywającej jej osoby, ale także dla następnych pokoleń; b) ewentualne skutki skumulowania toksyczności; c) szczególną wrażliwość zdrowotną określonej kategorii konsumentów, jeżeli środek spożywczy jest przeznaczony dla tej kategorii konsumentów.” Dopuszczone zatem dodatki, przy racjonalnej diecie nie mogą więc szkodzić. Przeciętny konsument powinien natomiast wiedzieć, że w nadmiarze, to nawet owoce i woda mogą zaszkodzić (a co tu mówić o dodatkach!). Zadawałam też sobie pytanie – jak niby Główny Inspektor Sanitarny (czy jakikolwiek inny organ) miałby kontrolować tę kumulację? W trosce o zdrowie społeczeństwa inspektorzy będą zaglądać ludziom do koszyków sklepowych i domowych lodówek?! A może wprowadzimy reglamentację pewnych produktów i jakiś system kartek żywieniowych?! Tak sobie właśnie drwiłam w myślach, dopóki nie zobaczyłam tego…… Pomysł ten uderzył mnie w swojej prostocie! Ta propozycja podawania informacji o zawartych w produkcie substancjach dodatkowych to czysta analogia do podawania informacji o wartości odżywczej produktu! Konsument nie tylko widzi, ile w danym produkcie jest dodatków, ale także jaką stanowią one część akceptowalnego dziennego spożycia. Dzięki takiej informacji mógłby kontrolować nie tylko spożywaną dziennie ilość tłuszczu czy cukru, ale także poszczególnych rodzajów substancji dodatkowych! W tym miejscu puściłam też wodze fantazji i oczami wyobraźni zobaczyłam już wszystkie super-inteligentne aplikacje, które sczytując informacje zakodowane na etykietach produktów, informowałyby użytkownika-konsumenta ile danego dodatku może w danym tygodniu jeszcze spożyć, żeby sobie nie zaszkodzić a z jakich powinien zrezygnować w najbliższym czasie. Ale nawet zanim takie aplikacje każdy z nas będzie miał na swoim smartfonie – chyba nikt nie zaprzeczy, że taka transparentność informacyjna przydałaby się konsumentom już teraz. Oczywiście zdaję sobie sprawę, z jakimi trudnościami po stronie producentów by się to wiązało. Na pewno nie odbyłoby się to bezkosztowo także dla konsumentów, ale tak jak branża poradziła sobie z nowymi wymogami w zakresie wartości odżywczej i jak zaraz będzie sobie radzić w zakresie deklaracji pochodzenia podstawowego składnika, tak na pewno poradziłaby sobie z takim nowym wyzwaniem. Myślę więc, że warto zacząć inicjować dyskusję na ten temat. A skoro to Polacy boją się dodatków najbardziej, to reprezentanci Polski mogliby być promotorami tej idei na forum unijnym. W czym mogę Ci pomóc? Na blogu jest wiele artykułów, w których dzielę się swoją wiedzą bezpłatnie. Jeżeli potrzebujesz indywidualnej płatnej pomocy prawnej, to zapraszam Cię do kontaktu. Przedstaw mi swój problem, a ja zaproponuję, co możemy wspólnie w tej sprawie zrobić i ile będzie kosztować moja praca.
to jest chemia żywność odpowiedzi